Świadkowie Bożego miłosierdzia mówią, że ogień czyśćcowy naprawdę istnieje.
	
	
		Świadkowie Bożego miłosierdzia mówią, że ogień czyśćcowy naprawdę istnieje. Świadectwo
https://www.niedziela.pl/gifs/portal...1665671869.jpg
 Karol Porwich/Niedziela
– Więc ogień czyśćcowy naprawdę istnieje?
 – On istnieje. Nie fizyczny, bo nie pali ciała, ale istnieje ból duszy  tak przeraźliwy, że do niczego innego porównany być nie może. Bo na  ziemi tylko ogień przetrawia, spopiela i niszczy tak całkowicie  wszystko, co spalić się daje, jak tu niszczony jest grzech w ogniu  miłości Bożej do nas i naszej ku Niemu...
Fragment książki „Świadkowie Bożego miłosierdzia”. 
CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!
https://www.niedziela.pl/download/jpg/pobrane.jpg             
3–5 lutego 1980 roku
Mówi Bartek:
– Chcę cię zawiadomić, że Marek prosi cię, abyś o nim nic nie pisała. (Chciałam napisać wzmiankę pośmiertną).
Oczywiście, słyszał wszystkie twoje plany co do siebie. Wszystkie  pochwały byłyby fałszem, gdyby jednocześnie nie napisano o jego błędach i  krzywdach, jakie innym wyrządził, a tego nie zrobisz. Pozwól, aby o nim  zapomniano. Uważa, że sam się chwalił dostatecznie przesadnie. Prosi  cię też, żebyś na niego liczyła, gdyż zrobi wszystko, co będzie mógł, by  ci pomóc.
My tu możemy bardzo dużo wypraszać. Jest to jedyna forma  zadośćuczynienia – prosić Chrystusa, by zechciał sam naprawiać nasze  błędy. I Pan chętnie skłania się ku prośbom oczyszczających się, gdyż  jest to szkoła miłości bliźniego. Każdy z nas prosi, aby Pan pomógł mu  wynagrodzić winy, kiedy już znamy ich rozmiar i konsekwencje.
Możesz pomóc Markowi przez kontakt z nim, ale on cię o to nie  poprosi, bo uważa, że jego postępowanie względem ciebie było wręcz  szkodliwe i nie możesz uważać go za osobę sobie życzliwą.
– Szkoda, że za życia tego nie zauważył.
– Wiesz, to co mówisz, jest największą naszą karą tu. Gdybyśmy w  życiu robili to, co trzeba, nie byłby potrzebny nam ten ogień, przez  który trzeba tu przejść.
– Więc ogień czyśćcowy naprawdę istnieje?
– On istnieje. Nie fizyczny,  bo nie pali ciała, ale istnieje ból duszy tak przeraźliwy, że do niczego  innego porównany być nie może. Bo na ziemi tylko ogień przetrawia,  spopiela i niszczy tak całkowicie wszystko, co spalić się daje, jak tu  niszczony jest grzech w ogniu miłości Bożej do nas i naszej ku Niemu. W  miarę poznawania Jego miłości do każdego z nas ożywia się w nas i  rozpala miłość ku Niemu pełna wdzięczności, zachwytu i uwielbienia. I  wtedy w tym coraz jaśniejszym blasku uwidacznia się w całej ohydzie  wszelkie nazbierane przez nas – a często wrośnięte w nas – zło. Ono nas  powstrzymuje i nie pozwala zbliżyć się do Pana.
 Nie bardzo rozumiem.
–Trudno mi wytłumaczyć ci to, ale na przykład nikt z ludzi nie  wejdzie do stosu atomowego, bo wie, że zginie. Otóż intensywność miłości  Boga ma taką potęgę, że nie może w niej istnieć nic, co jest skażone, a  więc „chore”. Tylko miłość może bez lęku zbliżyć się do Źródła miłości.  A więc pozostajemy w czyśćcu tak długo, jak długo potrzeba, by znikła z  nas wszelka choroba.
Czyściec – to szpital i szkoła, i nowicjat zarazem. Uczymy się  praktykować miłość. Jedną z pierwszych spraw jest wybaczenie naszym  winowajcom tak, jak nam odpuszczono winy – bo tu mogą być tylko tacy,  którym Pan w swym miłosierdziu zechce odpuścić zło wyrządzone przez nich  i usprawiedliwi ich. 
Nie jest to łatwe, bo tu widzi się, ile zła dali  nam inni i o ile byłoby nam łatwiej, gdyby nie brak dobroci, miłości i  miłosierdzia bliźnich. Ale też szczegółowo i dokładnie, sekunda po  sekundzie oglądamy i przeżywamy – analizując – własne życie, a w nim to  zwłaszcza, w czym zawiniliśmy Bogu i bliźnim. Jeśli umieramy w miłości  Bożej, łatwo nam przebaczać i wejść tym sposobem na drogę oczyszczenia, a  więc prosić o przebaczenie naszych win względem Niego i bliźnich. Wtedy  największym cierpieniem jest pamięć o naszym życiu, o wszystkich  winach, bólu zadanym przez nas innym (wszelkiemu stworzeniu Bożemu, nie  tylko ludziom) i nieodwracalności czynów, słów i zaniedbań. Widzimy też z  rozpaczą, co dzieje się dalej, jak owocują nasze winy, ile zaszkodziły w  zbawieniu innych ludzi i w planach Bożych.
Jeśli z naszej świadomej winy choć jeden człowiek zaginął na wieki,  rozpacz winowajcy jest straszliwa i ciężar nie do zniesienia.  Najczęściej nie jest to zabicie człowieka. (Myślałaś o wojnie i  wykonywaniu na zdrajcach wyroków polskich sądów podziemnych. Nie. Bóg  rozumie cierpienie człowieka zmuszonego zabijać w obronie własnej lub  innych). Chodzi o zabicie duszy ludzkiej – zdemoralizowanie,  zdeprawowanie takie, w którym bliźni traci sumienie i świadomie służyć  zaczyna siłom zła.
– A jeśli został zmuszony?
–Jeśli jest zmuszony do zła presją silniejszą niż jego wytrzymałość,  dla Pana naszego jest ofiarą, nad którą Bóg zawsze się lituje, nawet  kiedy człowiek w rozpaczy sam się zabija.
Czyściec to wspaniały ogród  nieskończonego miłosierdzia Bożego. Tu On ożywia to, co umarło,  pielęgnuje chore i leczy złamane. Tu dojrzewają Mu najpiękniejsze kwiaty  – najpiękniejsze, bo uratowane: nie miały prawa do życia, a ożywają;  były uschłe, złamane, zmrożone, a wyrastają i rozkwitają ku Niemu.
Czyściec jest czasem miłosierdzia i nadziei: dla wielu – czasem  obudzenia się w ogóle do życia dziecka Bożego, dla licznych z nas –  czasem odwrotu ku prawdzie od błędu i kłamstwa, dla wszystkich – drogą  ku Ojcu, czasem straszną, ale pewną i zawsze otwartą. A im bliżej się  jest, tym szybciej i szybciej biegnie się na spotkanie, tym jaśniej się  widzi Jego oczekiwanie na nas, Jego pragnienie posiadania nas, tym  bardziej rozumie się, że dał nam istnienie z miłości, abyśmy żyli w  miłości, abyśmy byli nieskończenie szczęśliwi.
 Nowe, poprawione i poszerzone wydanie
"Świadkowie Bożego miłosierdzia" to wybór tekstów Anny Dąmbskiej  „Anny” mających formę wewnętrznych rozmów ze zmarłymi, zbawionymi  osobami, ich świadectw dotyczących śmierci, spotkania z Bogiem i Jego  miłosierdziem. „Anna” przekazuje też treść rozmów z Jezusem Chrystusem.  Teksty pochodzą z lat 1966–1993.  Autorka jest przekonana co do  tożsamości osób, które słyszała wewnętrznie. To przekonanie wyrażają  sformułowania „mówi Pan”, „mówi matka”, na początku przypisywanych im  wypowiedzi. Jako rozmówców, spośród zmarłych krewnych i przyjaciół,  Autorka wskazuje najczęściej swą matkę Józefę, swego byłego opiekuna  duchowego ojca Ludwika Zmaczyńskiego OP i przyjaciela Bartka – żołnierza  AK.  Z czasem krąg rozmówców stopniowo się poszerzył o osoby polecane  Autorce,  w tym – wskazane przez Pana Jezusa.
Część tekstów była już publikowana w pierwszej wersji książki  Świadkowie Bożego miłosierdzia, w której Autorka występowała pod  pseudonimem „Anna”.  Niniejsze – rozszerzone – wydanie zawiera pełne  wersje tekstów z pierwszej  edycji oraz całkowicie nowe rozdziały.
Niech teksty niniejsze służą każdemu, kto zechce poznawać duchowe  dzieje naszej Ojczyzny i Narodu oraz zechce stawiać Bogu w modlitwie  medytacyjnej pytania o dzisiejsze duchowe szanse Polski oraz o Boże  zaproszenie  wobec Narodu i Ojczyzny pośród innych narodów świata w  nowym czasie. 
Na te drogi rozumnej wolności serca błogosławię.
+ANDRZEJ DZIĘGA
Arcybiskup Metropolita Szczecińsko-Kamieński
 O Autorce
Anna Dąmbska (1923–2007), mistyczka pozostająca pod opieką Kościoła,  która przez ponad 20 lat spisywała wypowiedzi, wyjaśnienia i napomnienia  Zbawiciela, Matki Bożej oraz dusz odwiedzających ją w warszawskim  mieszkaniu. Unikająca rozgłosu, znana z publikacji religijnych pisanych  pod pseudonimem „Anna”. Nakładem wydawnictwa Fronda ukazały się już trzy  tomy autorstwa Anny Dąmbskiej, pod redakcją Grzegorza Płoszajskiego:  Zadanie Polski, Serviam! i Twych praw pilnuję.
Za: https://m.niedziela.pl/artykul/89330...rdzia-mowia-ze